wtorek, 29 marca 2011

Jestem!

Aparat w końcu przybył a ja wraz z nim. Czuję się, jakby mi przywrócono życie, albo dano nowe:) Nie mam pojęcia, jak do tej pory robiłam zdjęcia, ale teraz cały czas czuję, że nie do końca wiem, o co chodzi. Tak więc uczę się, tylko chyba mało cierpliwie, więc czasami kończy się na używaniu ustawień automatycznych:(. Mam nadzieję, że jednak dojdę do tego co i jak i z czym oraz ogarnę cały ten trójkąt fotograficzny (w końcu to tylko trójkąt, nie daj Boże byłby sześciokąt - mój umysł by tego nie ogarnął:)).
Dni mijają na zapełnianiu karty pamięci zbędnymi zdjęciami, w międzyczasie oczywiście zajmuję się dziećmi i domem, z różnym skutkiem:) Podjęłam również nowe wyzwanie - muszę, po prostu MUSZĘ zrobić na szydełku ten kocyk. Jestem na etapie: zakupiłam włóczkę i mam gotowy łańcuszek składający się z 240 oczek. Zobaczymy na jak długo wystarczy mi zapału (zazwyczaj trwa to zbyt krótko:)).


Moją słabostką ostatnio jest utrwalanie pewnych ciekawych zachowań moich dzieciaków w pewnych sytuacjach, zazwyczaj nie widzą. Fascynuje mnie to, że tak siebie lubią. Nie chodzi mi o lubienie siebie na wzajem, ale po prostu każde z nich ubóswia siebie samego/siebie samą!
dowód nr 1 (Mikołaj):

dowód nr 2 (Lena):
Szkoda, że zazwyczaj z wiekiem ten stan mija. Chciałabym patrzeć teraz na swoje odbicie z takim entuzjazmem, niestety nie potrafię...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz